Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że Daria Zawiałow jest obecnie w szczycie swojej formy. Po pozytywnym odbiorze debiutanckiej płyty “A Kysz” potwierdziła swój talent wydając “Helsinki“. Wokalistka z Koszalina nie zamierza się zatrzymać, czego dowodem jest trzeci krążek, który ujrzał światło dzienne dwa lata po ostatniej premierze. Co kryje w sobie album “Wojny i Noce”?
Wokalistka z każdym kolejnym albumem przechodzi widoczną przemianę
Pierwszą różnicą, którą dostrzegam w stosunku do poprzedniej płyty, to zmiana stylu. Rockowe brzmienie z domieszką popu tym razem zmieniło swoje proporcje na korzyść tego drugiego stylu. Ponownie za rolę producenta odpowiadał Michał Kush, który stał za sukcesami poprzednich płyt artystki. Inną zmianą w stosunku do dotychczasowych kompozycji jest warstwa tekstowa. “Wojny i Noce” to bardzo osobista płyta, na której Zawiałow nie boi się wyrażać własnego zdania. Jak sama pokreśliła w rozmowie z Radio Eska album ten jest najbardziej przemyślanym konceptem w dotychczasowej karierze.
Wojny i Noce to album, który jest zdecydowanie najbardziej przemyślaną koncepcyjnie płytą w moim życiu – zarówno jeśli chodzi o warstwę muzyczną i liryczną jak i całą oprawę graficzną, która wymagała ogromu pracy.
Daria Zawiałow dla Radio Eska 18.06.2021r.
“Metropolis” czyli utwór, który posiada wiele cech protest songu
Na uwagę zasługuje także współpraca z Dawidem Podsiadło przy utworze “Za krótki sen”. Choć w moim przypadku po pierwszym przesłuchaniu byłem daleki od zachwytów nad tą piosenką, to wraz z każdym kolejnym podejściem do albumu stawała się dla mnie coraz lepsza. Niemniej jednak moje serce skradło “Metropolis”. To numer, któremu można przypisać znamiona współczesnego protest songu. Nie brak w nim wizji upadającego miasta, a wraz z nim zagubionego społeczeństwa. Podoba mi się wykorzystanie syntezatorów, które stwarzają klimat znany z twórczości zespołu “Daft Punk”. Jednocześnie wyczuwam elementy zapożyczone z muzyki elektronicznej lat. 90. Motywem przewodnim “Metropolis” jest film Fritza Langa o tym samym tytule z 1927 roku. Na przestrzeni 5 minut słyszymy jak Daria “bawi się” koncepcją, wykorzystując elektronikę, rap i pop do głoszenia ważnych tez.
Równie ciekawie brzmi piosenka “Oczy – Polaroidy”, która niczym dobry zwiastun zapowiada, co za chwilę się wydarzy, jednocześnie odcina się swoim brzmieniem od poprzedniej płyty. Jedyne cechy wspólne, które dostrzegam pomiędzy “Helsinkami” a krążkiem “Wojny i Noce” to piosenka tytułowa. Posiada największe spośród 13 utworów zacięcie rockowe i jednocześnie pokazuje przemianę wizerunkową wokalistki. Na plus odnotowałbym także “Kaonashi” oraz “Żółtą Taksówkę”, które pokazują, jak wiele jeszcze ma do zaoferowania Daria Zawiałow swoim słuchaczom. Równie ciekawie wygląda zamysł albumu zbudowany wokół kultury wschodniej i licznych inspiracji mangą. Można to zauważyć nie tylko w graficznej oprawie, ale także w poszczególnych utworach.
“Wojny i Noce” to dobra płyta, choć brakuje jej do ideału
Niemniej jednak nie uważam, że “Wojny i Noce” są najlepszym projektem w dorobku piosenkarki. W porównaniu do poprzedniej płyty brakuje mi spójności pomiędzy utworami. Rozpiętość w stylistyce niekiedy przeszkadza mi w odbiorze. Być może dlatego potrzebowałem kilku podejść, zanim przyzwyczaiłem się do poszczególnych piosenek. W przypadku “Helsinek” miałem wrażenie, że słucham albumu, który niczym książka buduje napięcie, tworzy historię i daje pole do przemyśleń. “Wojny i Noce” w moim odczuciu są swego rodzaju sinusoidą, na której mamy momenty lepsze i gorsze.
“Wojny i Noce” to płyta, która potwierdza wysoki poziom Darii Zawiałow i jednocześnie pokazuje, jak wiele jeszcze ma swoim słuchaczom do zaoferowania. Nie stosuje na niej półśrodków, czego dowodem jest, chociażby słyszalna różnorodność. Doceniam również chęć szukania nowych bodźców, zamiast powielania sprawdzonych na poprzednich krążkach schematów. I choć nie wszystkie utwory przypadły mi do gustu, to spora część z pozostałych sprawia, że jeszcze niejednokrotnie będę sięgał po tę płytę.
Ocena 7/10
1 komentarz
Zuza · 22 czerwca, 2021 o 4:44 pm
Pierwsza płyta DZ, która jakoś bardziej mi się podoba. Żółta taksówka to mój faworyt <3