Zespół MGMT od początku swojej kariery udowodnił swoim słuchaczom wielokrotnie, że nie boją się podejmować ryzyka. Pierwszy raz taka sytuacja miała miejsce, gdy grupa po obiecującym rozpoczęciu kariery i międzynarodowym sukcesie postanowiła zerwać z komercyjnym wizerunkiem. W rezultacie kolejne dwa albumy zupełnie nie przypominały tego, do czego zdążyli przyzwyczaić się fani zespołu. Na kolejną dawkę muzyki MGMT kazał czekać 5 lat, do momentu wydania “Little Dark Age” w 2018 roku.
“Little Dark Age” to odpowiedź na sytuację polityczną w USA
Motywacją do stworzenia czwartego albumu była sytuacja polityczna związana z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wizja katastrofy to motyw, który przejawia się w całym omawianym materiale. Andrew VanWyngarden oraz Benjamin Goldwasser porzucili psychodelię goszczącą w poprzednich projektach na rzecz muzyki inspirowanej latami 80. Dźwięk syntezatorów w towarzystwie uzupełniających się partii wokalnych oraz standardowych instrumentów to główne filary “Little Dark Age“. Oczekiwania względem tej płyty były skrajne. Wielu słuchaczy po poprzednich dokonaniach postawiło na zespole kreskę, pozostali wciąż liczyli na powrót czasów “Oracular Spectacular”. Tym razem osiągnięty został kompromis, ponieważ “Little Dark Age” to album solidny, który nie uchronił się od niedoskonałości.
Przede wszystkim otrzymujemy 10 utworów o różnorodnym kolorycie. Pojawia się tu momentami industrialne “Little Dark Age”, “When You Die” o zabarwieniu orientalnym, czy też “Me and Michael”, który brzmi jak piosenka świąteczna. I choć wszystkie wymienione utwory mają w sobie coś intrygującego, o tyle nie mogę powiedzieć tego np. o “Days That Got Away”, czy “One Thing Left to Try. Trudno mi powiedzieć, jakie emocje generuje we mnie ten krążek. Gdyby nie warstwa tekstowa, to zapewne nie odczułbym wspomnianej wcześniej zagłady, stanowiącej podstawę tego materiału. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że bardziej słyszę tu oniryzm, niż katastroficzne wizje końca świata.
Zespół ten nadal tworzy muzykę w zgodzie z własnymi zasadami
Niemniej jednak “Little Dark Age” to album przyzwoity, który pokazuje, że warto obserwować kolejne kroki twórczości MGMT. Doceniam w tym zespole przede wszystkim chęć tworzenia muzyki według własnych upodobań, bez “odcinania kuponów” od przeszłości. Ten album jest moim zdaniem dowodem na to, że wydarzenia polityczne, społeczne, czy kulturowe mogą stanowić podłoże do muzycznych inspiracji.
Ocena: 7/10
Zobacz też mój ostatni artykuł: http://www.altermusic.pl/jorja-smith-lost-found/
1 komentarz
Zuza · 18 maja, 2020 o 9:16 am
Szczerze mówiąc ich poprzednie płyty średnio mnie zachęcały do ponownego ich odkrywania, ale przy tej utknęłam na długo. Tytułowy track to nawet jedna z moich najulubieńszych piosenek ever.
Nowy wpis na the-rockferry.pl