James Blake pojawia się tak regularnie w moich recenzjach jak „Kevin sam w domu” podczas świąt Bożego Narodzenia. Tym razem również nie mogłem przejść obojętnie obok najnowszej płyty Brytyjczyka, dlatego postanowiłem napisać coś o niej. Oto moje przemyślenia po kilku jej odtworzeniach.
„Friends That Break Your Heart” to czwarty rozdział w karierze Blake’a pod względem albumów studyjnych. W porównaniu z poprzednimi chyba najbardziej przeze mnie wyczekiwany. Wszystko ze względu na single, które tylko potęgowały moją ciekawość przed premierą. Mowa tu o „Say What You Will”, „Life Is Not The Same” oraz „Famous Last Words”. „Say What You Will” to absolutny majstersztyk. Piosenka w połączeniu z teledyskiem zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Polecam zapoznanie się z klipem, ponieważ dodaje on dodatkowej wartości w odbiorze. Połączenie fortepianu z charakterystycznym głosem Jamesa sprawia, że nie da się przejść obok tego utworu obojętnie. Odważę się powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza ballada w jego dyskografii.
“Say What You Will” i “Life Is Not The Same” zachęcają do sięgnięcia po płytę
W przypadku „Life Is Not The Same” moje oczekiwania wobec płyty jeszcze bardziej wzrosły. Głównie za sprawą przejmującego refrenu, który tworzy świetny kontrast pomiędzy spokojnymi zwrotkami. Dodatkowego kolorytu nadaje modulacja głosem oraz wszystkie zabawy dźwiękiem stanowiące główny motyw piosenki. Najgorzej z wymienionych utworów prezentuje się „Famous Last Words”, choć mimo swoich mankamentów prezentuje się lepiej niż większość materiału z wydanej w 2016 roku płyty „The Colour In Anything”. Zestaw takich trzech kawałków sprawił, że czekałem z niecierpliwością na premierę. Liczyłem na to, że „Friends That Break Your Heart” okaże się najlepszym albumem w karierze artysty.
Zakończenie przyjaźni głównym wątkiem albumu
W rezultacie otrzymałem krążek składający się z 13 utworów, który ma swoje wzloty i upadki. Warto dodać, że motywem przewodnim albumu jest koniec przyjaźni, której ból może być porównywalny do zakończenia wieloletniego związku. I właśnie w nastroju nostalgii, żalu, a czasem smutku stworzona jest ta płyta. Blake w prostych słowach rozlicza się z otaczającymi go relacjami. Podejmuje temat utraconych przyjaźni, które w dobie pandemii wydają się mieć jeszcze większe znaczenie niż dotychczas. To płyta, na której warto zwrócić uwagę na tekst poszczególnych utworów, bo jak sam autor stwierdza, nie znajdziemy tu słabo napisanej piosenki.
Wśród zaproszonych gości na albumie znaleźli się m.in. SZA, JID, SwaVay, Monica Martin i slowthai. I właśnie wspomniane współprace powodują u mnie dwojakie uczucia. O ile utwory, na których występują SZA, Monica Martin oraz slowthai brzmią bardzo przyjemnie, o tyle „Frozen” nagrany z JID i SwaVay psuje dotychczasowy odbiór. Według mnie jest przekombinowany, a jego hip-hopowy charakter ma się nijak do wytworzonego dotychczas nastroju. W porównaniu z hip-hopowym romansem Brytyjczyka w “Mile High” na poprzednim albumie najnowsza próba prezentuje się blado. Przeciwieństwem są damskie występy, a w szczególności duet z Monicą Martin, który podkreśla jej interesujący wokal i świetnie współgra z głosem gospodarza płyty.
“Friends That Broke Your Heart” posiada blaski i cienie
Kamykiem w bucie jest dla mnie również „I’m So Blessed You’re Mine”. Podobnie jak w przypadku „Frozen” minęło trochę czasu, zanim przyzwyczaiłem się do obecności tego utworu na „Friends That Broke Your Heart”. Niemniej jednak więcej takich przestojów nie doświadczam. Pod względem muzycznym chciałbym jeszcze wyróżnić „Funeral” oraz „Lost Angel Night”. To proste kompozycje, które nie są przekombinowane i stanowią dobre uzupełnienie dla singli promujących album.
Tak jak wcześniej wspomniałem, liczyłem na płytę, która zupełnie przyćmi dotychczasowe wydawnictwa. A trzeba przyznać, że po „Assume Form” z 2019 roku poprzeczka była postawiona bardzo wysoko. Niestety oczekiwania nie zawsze odpowiadają rzeczywistości. „Friends That Broke Your Heart” to mimo wszystko bardzo dobry album, po który warto sięgnąć. Nie nazwałbym go przełomowym, ale z pewnością dojrzałym. Chętnie udałbym się na najbliższy koncert w ramach europejskiej trasy. Uważam, że ten materiał na żywo jest w stanie zaoferować znacznie więcej.
Ocena: 8/10
0 komentarzy