Powrót Adele był chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów w muzyce w ostatnich latach. Po sześcioletniej przerwie utalentowana wokalistka postanowiła podzielić się ze światem kolejnym projektem. Płyta “30” to czwarty przystanek w karierze międzynarodowej gwiazdy. Przystanek na swój sposób rewolucyjny, ponieważ mamy do czynienia z kobietą pełną bólu, żalu i goryczy. Adele otwiera się przed słuchaczami jak nigdy wcześniej.
Wysokie oczekiwania mimo dotychczasowych sukcesów
Mimo osiągnięcia sukcesu na skalę światową Adele wciąż musi zmagać się z wysokimi oczekiwaniami fanów oraz krytyków. 15 statuetek Grammy zdaje się jedynie podgrzewać atmosferę. Niemniej jednak artystka z Londynu wróciła po przerwie i postanowiła tym razem stanąć we szranki ze swoją przeszłością, dokonując rozliczenia. “30” to album przełomowy, który budzi wiele emocji. A oto wnioski, które udało mi się wyciągnąć po kilku jego odtworzeniach.
“30” to album, który zrywa z dotychczasowym wizerunkiem wokalistki
Najnowszy krążęk Adele to spora zmiana wizerunkowa. W końcu sięga po nowe style zrywając z utrwalonym wizerunkiem divy. W zasadzie na przestrzeni całego albumu możemy usłyszeć paletę możliwości wokalnych w utworach “Easy on Me” oraz “To be Loved”. Tym razem pierwsze skrzypce odgrywają warstwa tekstowa i instrumentalna. W przypadku tej pierwszej otrzymujemy prawdziwy zestaw przemyśleń. Bolesne rozstanie, szukanie własnej akceptacji oraz miłość do syna, to tylko kilka tematów poruszanych na “30”. Szczególnie przejmująco brzmi “My Little Love”, w którym słychać prywatne nagrania Adele przeplecione jej płaczem.
Adele nie boi się bawić formą
Dużą zaletą jest próbowanie swoich możliwości w nowych formach. Każdy, kto dotychczas nie słyszał Adele w wersji soulowej lub R&B może odczuć zdziwienie. Świetnie wypadają piosenki “Oh My God”, “Can I Get It” oraz “Love is a Game”. Pokazują Brytyjkę z zupełnie innej strony niż dotychczas.
Wśród wielu pozytywów na “30” nie brak też gorszych momentów
Nie obyło się mankamentów, które działają na niekorzyść tej płyty. Przede wszystkim “30” brakuje spójności. Dobre kompozycje mieszają się z przeciętnymi, co wpływa na moje finalne odczucia wobec krążka. Świetnym przykładem jest utwór “Cry Your Heart Out”, którego motyw przewodni doprowadza mnie do szewskiej pasji. Blado wypada także “All Night Parking” na tle całego materiału.
Z jednej strony progres, z drugiej niedosyt
Omawiana płyta jest niezwykle trudna do oceny. Jeśli spojrzymy na jakość tekstów i wyjście poza utarte schematy, to mamy styczność ze sporym przełomem w karierze Adele. Natomiast, gdy popatrzymy na to z perspektywy sympatyka talentu Brytyjki, to możemy poczuć się nieco zawiedzeni. Widać duży progres, który zapowiada, że artystka ma sporo publiczności do zaoferowania. Mam nadzieję, że to początek etapu wokalistki spełnionej, akceptującej siebie i na drodze do szczęścia w życiu prywatnym.
Ocena: 7/10
1 komentarz
zuza · 7 grudnia, 2021 o 2:10 pm
Nie czekałam za mocno na ten album, bo nie lubię “25”, ale wiele piosenek z “30” naprawdę mnie porusza. Ostatnio nie mogę uwolnić się od “I drink wine”.
Nowy wpis na the-rockferry.pl