Moda na 10-Year Challenge zatoczyła już pewnie setne okrążenie w Internecie. Postanowiłem przerobić to wyzwanie, sięgając jedynie do przeszłości. Wybrałem 10 utworów, które dekadę temu stanowiły podstawę moich playlist i do których wracam z sentymentem mimo upływającego czasu. Zabieram Was w podróż do 2009 roku…
10. Lamb – „Heaven” (2001r.)
Naszą wycieczkę rozpoczynamy od brytyjskiego duetu trip hopowego Lamb i utworu „Heaven”, na który nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób trafiłem. Pamiętam za to doskonale, że numer ten towarzyszył mi przez dłuższy czas jako dzwonek telefoniczny. Dla nastolatka słuchanie w tamtym okresie najbardziej znanych utworów Lamb, jak „Heaven”, czy też „Angel” było swego rodzaju hipsteriadą. Do tej pory uważam, że to jeden z ciekawszych kawałków, który mimo upływu lat nie traci na swojej wartości.
9. Michael Jackson – „They Don’t Care About Us” (1995r.)
Cieszę się, że należę do grona osób, które zainteresowały się twórczością Jacksona przed jego śmiercią. Zazwyczaj docenia się dorobek artystyczny, kiedy nie ma już tej osoby na świecie i stajemy się przez to swego rodzaju sezonowcami. Podejrzewam, że gdybym miał stworzyć tego typu ranking 10 lat temu, to wszystkie piosenki byłyby autorstwa Jacksona. Tym razem zdecydowałem się na wybór jednej z nich, którą uznaję za jedną z najciekawszych pozycji, nie tak popularnej, jak kultowe „Billie Jean” lub „Thriller”, ale wciąż przywołującej sentyment.
8. Kanye West – „Love Lockdown” (2008r.)
Być może zastanawiasz się po przeczytaniu tego tytułu, jak wielki miszmasz panował w mojej głowie w poprzedniej dekadzie, skoro słuchałem utworów z tak odległych światów. Nic nie szkodzi, bo sam się nad tym głowię. Kanye znalazł się w tym zestawieniu ze względu na nieszablonowość, którą dopiero po czasie dostrzegam. Bardzo ciekawią mnie opinie na temat wykorzystywania autotune’a we współczesnej muzyce. Tym bardziej, że zabieg ten zauważyłem po raz pierwszy właśnie dzięki tej piosence. Do tej pory lubię nieoczywiste utwory, a takim dla mnie jest ”Love Lockdown”.
7. Timbaland ft. Nelly Furtado & Justin Timberlake – „Give It To Me” (2007r.)
Chyba nie było w Polsce muzycznej stacji telewizyjnej lub radiowej, która nie miałaby choć jednego utworu Timbalanda w swojej ramówce. Tym bardziej że pod koniec pierwszej dekady obecnego wieku, czego Timothy Mosley nie dotknął, to stawało się światowym hitem. Podobnie było z piosenką „Give It To Me”, która podbiła wszystkie listy przebojów i utknęła w mojej głowie na dłużej. Mam nadzieję, że nadejdzie jeszcze kiedyś taki moment, że drogi tej muzycznej trójki ponownie się połączą i wydadzą coś równie chwytliwego.
6. Adele – „Hometown Glory” (2008r.)
„Hometown Glory”, czyli jeden z singli znajdujących się na debiutanckim albumie piosenkarki „19”. Utwór ten z początku nie odniósł sukcesu, jednak po wydaniu płyty był jednym z najczęściej pobieranych w sieci. Rosnąca popularność artystki oraz jej pierwszego dzieła sprawiły, że omawiany właśnie przebój otrzymał nominację do nagrody Grammy. Na mojej liście znalazł się dosyć przypadkowo i gości mimo upływu lat. Zarówno ten singiel, jak i płyta przedstawiają Adele w naturalny sposób. Słychać na nich bijącą prostotę i nie odczuwa się, że jest to materiał międzynarodowej gwiazdy.
5. The XX – „Intro” (2009r.)
Patrząc na nagłówek tego tekstu, nikt raczej nie spodziewał się tutaj obecności wstępu do żadnej płyty. Zespół The XX stworzył według mnie w 2009 roku złoto i to najwyższej próby. Pomijając nawet pozostałe pozycje albumu „xx”, który jest warty polecenia, motyw go otwierający jest kultowy. Przede wszystkim słychać na nim konkretny zamysł i minimalizm. W dodatku łatwo wpada w ucho oraz jest dobrym spoiwem z całym materiałem znajdującym się na krążku. Nic więc dziwnego, że często wykorzystywany jest w reklamach i produkcjach telewizyjnych.
4. James Morrison & Nelly Furtado – „Broken Strings” (2008r.)
Obecność tego numeru nie jest przypadkowa. „Broken Strings” to jedna z piosenek, do których wraca się z nostalgią, wspominając jeszcze szkolne czasy. Pamiętam do tej pory teledysk, w którym wokaliści znajdowali się w pokoju przedzielonym szybą, a dookoła nich wszystkie przedmioty ulegały zniszczeniu. Swoją drogą zastanawiające jest to, że pamiętam więcej szczegółów ze starych klipów muzycznych, niż z obecnych. Wracając do samej piosenki, to wydaje się ona być wciąż świeża mimo upływającej dekady.
3. Pink – „Sober” (2008r.)
Po 10 latach doszedłem do wniosku, że był to z pewnością udany rok dla Pink. Płyta „Funhouse” zawładnęła wszelkimi notowaniami list przebojów, a każdy wydany singiel stawał się przebojem. Wspomniany „Sober”, to moim zdaniem najlepszy utwór znajdujący się na na tej płycie. Ponadto piosenka w 2010 roku otrzymała nominację do nagród Grammy, co tylko potwierdza fakt, że ludzie docenili piąty album amerykańskiej gwiazdy.
2. Jay-Z & Alicia Keys – „Empire State of Mind” (2009r.)
Odnoszę wrażenie, że ta piosenka wcale się nie starzeje mimo dziesięciu lat od debiutu na listach przebojów. Choć nazywanie „Empire State of Mind” piosenką to spore niedocenienie, ponieważ utwór został określony mianem hymnu Nowego Jorku. Natomiast nie każdy wie, że Jay-Z i Alicia Keys wykorzystali w nim sampel ze wstępu do „Love on a Two-Way Street” zespołu The Moments z 1970 roku.
1. MGMT – „Kids” (2007r.)
Ten utwór pamiętam bardzo dobrze dzięki wielu godzinom poświęconym grze FIFA 09. To właśnie tam został on wykorzystany do soundtracku i przez wielu graczy na świecie wciąż jest uważany za kultowy element piłkarskiego symulatora. „Kids” to także jeden z najbardziej rozpoznawalnych kawałków wydanych przez grupę MGMT. Ponadto znalazł się wśród trzech singli, które promowały debiutancką płytę zespołu „Oracular Spectacular”.
A Wy czego słuchaliście w 2009 roku? Podzielcie się swoimi przebojami w komentarzach.
1 komentarz
a.purgal · 27 maja, 2020 o 8:02 am
Super wpis! Bardzo lubię powracać do “starych” kawałków. Ostatnio odkryłam że mamy w domu płytę z przed lat Michaela Jacksona i słucham obsesyjnie. Najbardziej podoba mi się utwór Heal the world. Pozdrawiam serdecznie, Ola